Czy opłaca się robienie kartek na sprzedaż cz.4

   Witajcie.
Dzisiaj poważnie, długo i niestety nudy, nudy, czyli rzędy cyferek.  



     
  Moją pasją jest robienie kartek, ale to już chyba wiecie. Kocham tworzyć, zresztą nie tylko kartki, inne formy także. Natomiast nie znoszę planować, liczyć, nie cierpię pracy przy komputerze, żmudnego klepania jakiś dokumentów itp spraw. Postaram się Wam dzisiaj jak najlepiej przybliżyć kwestie związane z tym, czego tak właśnie nie lubię, czyli całą biurokratyczno-księgową stroną prowadzonej działalności. 
   Pisałam wcześniej o mojej sytuacji, gdy zakładałam działalność. Odeszłam z pracy na etacie i od razu założyłam własną firmę. Nie robiłam niczego kompletnie w ciemno- miałam już klientów zamawiających pojedyncze kartki, pamiątki, komplety zaproszeń itd oraz kilka punktów, do których mogłam też kartki oddawać do sprzedaży. Wiele osób pytało mnie o dofinansowanie z Powiatowego Urzędu Pracy, ale ja niestety nie skorzystałam z takiego, ponieważ wydawało mi się to niemożliwe wówczas. Musiałabym zarejestrować w UP jako osoba bezrobotna i przygotować całą wymaganą dokumentację, by starać się o wsparcie. Ponieważ miałam już nabywców lokalnie i zamiar sprzedaży swych prac przez internet, a na dodatek pojawiła się możliwość prowadzenia warsztatów w miejscowym Ośrodku Kultury, nie chciałam tracić tygodni bezczynnie czekając aż urzędnicy podejmą w mojej sprawie decyzję. Mogli przecież wniosek odrzucić (zresztą kilka lat później spotkałam się w rodzinie z takim przypadkiem, pomimo bardzo dobrych perspektyw na biznes) a ja straciłabym mnóstwo czasu. Zainwestowałam więc własne pieniądze, ale tylko w najbardziej niezbędny sprzęt- laptopa i drukarkę, papier wizytówkowy, koperty i trochę papierów do scrapbookingu.. Nie miałam gilotyny, maszynki tnąco-wytłaczającej, nawet dziurkaczy niewielu używałam. Moim stałym wydatkiem comiesięcznym związanym z prowadzeniem działalności były:
- preferencyjna składka ZUS, 
- usługi księgowego
- opłata za prowadzenie konta bankowego
Do tego wtedy dochodziły wydatki związane z zakupem materiałów, które już wówczas łatwo i szybko dostępne w sprzedaży internetowej. Kwoty z tamtego okresu są dla nas teraz nieistotne, w dalszej części posta oprzemy się na obowiązujących w tej chwili.  Pracowałam w domu, nie ponosiłam żadnych kosztów związanych z lokalem i jego eksploatacją. Zatem niewielkie nakłady, ale co z zyskami? Skupiając się tylko na kartkach, zaproszeniach i pudełkach typu exploding box, tworzonych dla indywidualnych klientów i lokalnych kwiaciarń, miałam przychód  wahający się od 300zł do prawie 1500zł. Koszty wysyłek pokrywali kupujący, nie było potrzeby podpisywania umowy z Pocztą Polską, bo zbyt rzadko korzystałam z ich usług- max kilkanaście przesyłek tygodniowo, ale zdarzały się tygodnie gdzie nie wysyłałam ani jednej. Koszty pakowania- praktycznie żadne, miałam sporo folii bąbelkowej z zaprzyjaźnionej firmy, która po rozpakowywaniu produktów przeznaczała ją i tak do wyrzucenia, kartoniki także, natomiast koszt koperty wliczony był w koszty wysyłki. Teraz tak myślę, że jednak nie tak źle z tą moją kalkulacją i planowaniem ;). Podatek dochodowy nie dane było mi płacić, ponieważ wydane na wstępie oszczędności oraz późniejsze zakupy występowały u mnie przez cały rok jako koszt mocno obniżający dochód. Nie byłam także płatnikiem VAT. Natomiast po roku musiałam zakupić kasę fiskalną, bo obrót przekroczył określoną kwotę i w myśl przepisów, mimo, że nijak się to miało do moich niskich dochodów urządzenie trzeba było kupić. Jest to wydatek rzędu kilkuset złotych co najmniej, ale część kwoty zwraca Urząd Skarbowy.  
   Wspomniałam Wam o warsztatach jakie prowadziłam  w swoim mieście, była to pewnego rodzaju sekcja naszego ośrodka kultury, ale prowadzona prywatnie. Wynajmowałam salę na kilka spotkań w tygodniu, bo zainteresowanie było tak duże, że w pewnym momencie prawie 50 osób trzeba było podzielić na 4 grupy! Tutaj jednak moja smykałka do interesów poległa, bo zajęcia owszem bardzo fajne, dające mi możliwość spotykania się z ludźmi podzielającymi pasję, ale niestety niedochodowe, bo comiesięczna składka był niewielka, a za to praca bardzo absorbująca i oczywiście wymagająca ciągłych nakładów.  Nie będę Wam szczegółami zawracać głowy, bo tematem naszych rozważań jest zupełnie inna część mojej działalności, piszę jednak o tych warsztatach, bo odciągnęły mnie one dość mocno od samego robienia kartek i dopiero w momencie, gdy już w zaawansowanej trzeiej ciąży postanowiłam mniej pracować, wróciłam z powrotem do sedna sprawy. Potem urodziła się Marysia i nadal tylko kartkami się zajmowałam, trwało to jakieś pół roku w sumie, ale przed Bożym Narodzeniem ponownie dołożyłam sobie roboty z warsztatami, zaniedbując jednak kartki (o rodzinie już nie wspomnę ;)). Tak na prawdę łapiąc się dwóch rzeczy, pomimo, że miałam wrażenie uzupełniania się, bo gdy zamówień nie było to były warsztaty i odwrotnie, nie zarabiałam zbyt dużo, poświęcając czasami kilkanaście godzin dziennie (w moim przypadku większość z tego to raczej "nocnie") na pracę, z trudem na czysto połowę najniższej krajowej miałam na rękę. Szału nie było, ale gdybym pracowała na etacie musiałabym zatrudnić do dzieci opiekunkę, więc i tak bardziej mi się opłacała ta własna działalność w domu. A Marysia coraz większa i wymagała coraz więcej uwagi, mąż poświęcił się nowej pasji Story Wood, skończył się preferencyjny ZUS i trzeba było znowu wszystko ustawiać od nowa...
Po co Wam to wszystko piszę?
   Zanim skalkulujemy obowiązujące obecnie koszty chce Wam tylko jeszcze raz uświadomić, że sytuacja, potrzeby i zamiary każdego z nas będą inne i nie można komuś doradzać "zrób tak" albo "tego nie rób", bo w tej kwestii nie wiadomo co dla kogo okaże się najlepszym rozwiązaniem. Tak to się wówczas układało u mnie, a o tym, jak potoczy się u Was sami zdecydujecie. 

   Zatem liczymy w oparciu o moją historię koszty, a potem obroty, jakie moglibyśmy realnie założyć:
Stałe:
- składki ZUS tzw preferencyjne w tym roku wynoszą 519,28zł
- opłata miesięczna uśredniona dla księgowej lub księgowego 150zł
- konto bankowe - niby wszędzie za zero, ale jeśli się zagłębimy w oferty to często i tak jakieś kilkanaście zł w tej czy innej opłacie musimy pokrywać;
Zmienne:
- prowizja od sprzedaży na różnego rodzaju platformach dla rękodzielników np DaWanda- najlepiej doliczyć to w koszty sprzedawanych tam prac. Szczegóły znajdziecie TUTAJ
- podatek VAT wynosi 23% i jest on doliczany do każdej stworzonej i wystawionej na sprzedaż pracy, zatem płaci klient w cenie towaru, a my musimy odpowiednią kwotę odjąć na zapłacenie go każdego 25 dnia następnego miesiąca, po którym nastąpiła sprzedaż;
- podatek dochodowy zapłacimy w wysokości 18% od wypracowanego zysku naszej firmy ale dopiero po przekroczeniu kwoty wolnej od podatku,
- koszty pakowania i wysyłki podobnie, jak w przypadku podatku VAT płaci z własnej kieszeni nasz klient, my wydajemy w zależności od sposobu opłacania przesyłek- na bieżąco lub w fakturze zbiorczej na koniec miesiąca, są także firmy kurierskie którym płacimy zadatek na konto z góry i przy każdym zleceniu z tej kwoty potrąca się nam mniejsze za poszczególne wysyłki.

Koszty produkcji są odrębnym wydatkiem niełatwym do bardzo dokładnego określenia przy tworzeniu kartek ręcznie robionych, ale postanowiłam się pokusić o obliczenia i ponieważ mogą się wydać kontrowersyjne, w następnych postach znajdziecie przykłady takich prac, które między innymi z powodzeniem sprzedaję, ale od razu podkreślam to "między innymi".
Można stworzyć kartki minimalistyczne, do wytworzenia których użyjecie jedynie:
1/2 arkusza papieru wizytówkowego.................20gr
1/9 arkusza papieru do scrapbookingu...............30gr
20cm koronki bawełnianej ................................60gr
papierowe kwiatki..............................................90gr
do tego:
koperta i folijka .................................................50gr
wydruk napisu, zużycie kleju.............................20gr 
 Jak widzicie koszty szacunkowe, bo jak tu obliczyć zużycie kleju dokładnie? Było nie było wychodzi nam 2,70, ale to tylko materiały, a jak wycenić pracę? Na pewno nie stawką godzinową, bo nasza praca to nie jedynie samo bezmyślne  klejenie, w moim przypadku każda kartka jest inna więc coś mi się tam jeszcze należy za koncepcję ;) 
   Podsumowując całkiem serio jedna taka kartka wykonana w kilka minut, no powiedzmy 5 minut może zostać sprzedana za 10zł, ale w tym będzie jeszcze podatek VAT, więc dla nas niecałe 8zł, a po odjęciu kosztów wytworzenia jakieś 5zł,  a takich kartek w osiem godzin powstanie prawie 100... Jest to oczywiście mega optymistyczna wersja, z doświadczenia wiem, że kartek max zrobimy 10, bo będą jednak bardziej skomplikowane, a nam czas ucieknie na ustalenia z zamawiającymi, dobieraniu papierów, dodatków, czcionek, domawianiu brakujących materiałów itp, być może sprzedamy je drożej ale zostanie nam nadal około 5zł za sztukę, bo materiałów użyjemy więcej i drożej. Czyli jednak 50zł dziennie a nie 500zł :(
   Niestety kartki z naszego wspaniałego przykładu może uda się nam sprzedać w kwiaciarniach, czy sklepikach z upominkami, ale raczej nie w takich wielkich ilościach, jakie zakłada ta optymistyczna produkcja. Pewnie trzeba będzie trochę obniżyć cenę, by punkt sprzedaży mógł sobie nałożyć marżę, ale znalezienie chętnych do współpracy, rozwiezienie i pilnowanie rozliczeń to też zajmie nam sporo czasu.    
   Jak widzicie możliwości zawsze są i trzeba próbować, jeśli dopisze nam szczęście, będziemy wytrwale pracować i umiejętnie kalkulować co nam się opłaca, to jednak coś na tych naszych kartkach zarobimy :) 
   Na koniec bardzo mocno powieje optymizmem :D
   Od tego roku wprowadzane są zmiany mające polepszyć sytuację drobnych przedsiębiorców i osób zaczynających pracę na własny rachunek. Moim zdaniem bardzo ważną zmianą dla  rękodzielników jest możliwość prowadzenia działalności bez obowiązku jej zgłaszania na bardzo małą skalę, określoną dokładnie jako przychód  nieprzekraczający 1050zł. Druga to półroczne zwolnienie z opłat ZUS, co oznacza, że zanim jeszcze zaczniesz płacić preferencyjne składki możesz przez pierwsze sześć miesięcy prowadzić działalność zupełnie się o nie nie martwiąc. Oczywiście wszystko ma swoje plusy i minusy, najlepiej jest zawsze wszystkie te kwestie omówić z księgową, czy księgowym, który rzetelnie wszystko nam objaśni i pomoże w podjęciu decyzji, jakie rozwiązanie będzie dla nas najkorzystniejsze. Ja z tego miejsca serdecznie pozdrawiam naszą! Nie zamieniłabym za nic świecie na innego doradcę kogoś, kto dobrze liczy, zna się na tym co robi, a po godzinach kartki robi ładniejsze niż moje :)
   W następnym odcinku bardzo konkretnie- przykłady kartek o jakich wspomniałam w tym poście, oraz kilka słów jeszcze o własnej DG. A jeśli macie pytania, bardzo proszę o zadawanie ich w komentarzach, chętnie pomogę! Tymczasem udanego weekendu Wam życzę :)


 
 

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony komentarz. Zapraszam ponownie!