Czy opłaca się robienie kartek na sprzedaż? cz 3




Witajcie,
po raz trzeci wracam do Was z tematem zarabiania. Mam nadzieję, że udaje mi się w miarę możliwości przybliżać po kolei różne kwestie z tym związane. Czekam także na pytania zadawane w komentarzach, może jest coś co powinnam jeszcze poruszyć? To, co piszecie pod kolejnymi postami jest dla mnie bardzo istotne i nawet jeśli nie jest sformułowane jak pytanie, inspiruje mnie do rozwinięcia niektórych wątków. 
  Tak było w przypadku komentarza Evy, którą od lat obserwuję poprzez jej bloga Mimowolne Zauroczenia, znam osobiście i przede wszystkim ogromnie cenię. Na każdym z nas duże wrażenie zawsze robią komentarze od osób, które są naszymi guru w pewnych kwestiach, dlatego ucieszyłam się bardzo z tego co Ewa napisała, ale przede wszystkim dlatego, że zwróciła moją uwagę na pewną sprawę, o której muszę wspomnieć, bo to bardzo ważne. 

WARUNKI PRACY

Oświetlenie, wygodne krzesło, albo wspaniale wyposażony SCRAPROOM!

Nie, nie o tym chciałam pisać. Miałam na myśli ludzi, jakimi się otaczamy. Dzięki nim te warunki są właśnie lepsze lub gorsze. Ewa napisała, że mam dar do zjednywania sobie ludzi. Ja wiem, że niestety nie wszystkich, ale czy na pewno niestety? Nauczyłam się szybko odcinać o tych, z którymi było mi niekomfortowo i nie po drodze. To nie odwaga pchała mnie do wprowadzania zmian w pracy tylko taki rodzaj upartego unikania osób, które nie wprawiają mnie w zbyt dobry nastrój. Bardzo dobrze wiem, jak wielu z Was czytając to kiwa głową ze smutkiem, bo właśnie znajduje się w takiej sytuacji, gdzie codzienne zmuszanie się do pójścia do pracy okupione jest pogarszającym się nastrojem, frustracją, poczuciem bezsensu... Tylko błagam Was, nie utwierdzajcie się w przekonaniu, że tak musi zostać, bo wcale tak nie jest. Każdą pracę można zmienić, nawet jeśli nie z dnia na dzień, to i tak najlepszym ratunkiem jest nadzieja i dążenie do realizacji swojego marzenia o zajęciu, które przyniesie Wam satysfakcję. Ważne jest jeszcze to kim prywatnie się otaczamy- rodzina i przyjaciele. Ja mogłam sobie pozwolić na te wszystkie "odważne zmiany" w życiu dzięki moim bliskim. Strasznie mi przykro, kiedy czasami czytam z jakim brakiem zrozumienia dla swojej pasji spotykają się niektórzy. Dlaczego? Przecież bardziej wartościowy jest ten, kto poświęca swój czas na rozwój, ciągłe doskonalenie umiejętności, niż ktoś kto bezmyślnie z nudów wgapia się w ekran telewizora czy komputera, a właśnie takie osoby najczęściej mają zapędy do komentowania pasjonatów, że jesteśmy niepoważni, że szkoda czasu i ile to pieniędzy wydajemy na "głupstwa". Całe szczęście u mnie w domu zajmujemy się rękodziełem już w kolejnym pokoleniu, mam bardzo kreatywną mamę, która talent odziedziczyła po swojej mamie. W pierwszym odcinku pisałam o mojej siostrze wprawiając Was w ogromne zaskoczenie- tak, tak Groszek to moja prawdziwa siostra :) Nasza ciocia także ma wyjątkowy dar do tworzenia i przede wszystkim - kreowania swej przestrzeni, czego wspaniałe efekty możecie oglądać z kolei na blogu Biały Zakątek. Nawet moja księgowa jest bardzo utalentowaną scraperką, którą wielu z Was zna... Zgadniecie o kim mowa? Bardzo jestem ciekawa :) No i mąż, który uwielbiając prace w drewnie niechcący wpasował się z drewienkami Story Wood w potrzeby naszych mixedmediowych prac. Teraz czas na dzieci :) Nasza najstarsza córka już dawno przeskoczyła mnie umiejętnościami plastycznymi i wiadomo, że jest mega utalentowana - to nie tylko opinia dumnych rodziców! Syn jeszcze dzielnie się broni przed craftowym światem, ale najmłodsza córka także wsiąkła na całego ;) 
   Po co Wam to wszystko piszę? Bo chciałam, by spojrzeć na własne decyzje przez pryzmat swojej sytuacji. Jeśli planujecie założyć działalność gospodarczą i w otoczeniu nie będzie silnego wsparcia dla tego pomysłu to będzie Wam niestety ciężko. Nie rezygnujcie jednak, spokojnie szukajcie zrozumienia dalej, bo jeśli w rodzinie nikt nie popiera Twojego zapędu, poszukaj, przecież ludzi o wspólnej pasji nie brakuje, nawet w najmniejszym miasteczku znajdzie się kilka osób o podobnych zainteresowaniach. Spotkania z takimi osobami dają też sporo dobrej energii- tego właśnie Wam życzę.
   Rozpisałam się mimo, że zupełnie inaczej ten post dzisiejszy miał wyglądać, ale uważałam, że to wszystko na prawdę istotne. W zasadzie można przyjąć, że to wprowadzenie do części, którą nazwiemy:

PLAN PRACY

   Zakładamy, że podjęliśmy się działalności na własny rachunek i teraz tylko tworzymy piękne kartki.
Nic bardziej mylnego. Radosna twórczość to będzie ułamek tylko naszej pracy. W zależności od tego gdzie kierujemy swą ofertę, czy na rynek lokalny, czy to sprzedaż internetowa poszerzająca znacznie nasze możliwości (czyżby?) coś innego zajmie nam teraz większość naszego dnia. Omawianie z klientami wszelkich kwestii dotyczących zamówienia, organizowanie sobie niezbędnego towaru, szukanie towaru, inspiracji, pomysłów na sprostanie wytycznym klientów co do zamówień, robienie zdjęć, opisów, prowadzenie stron na portalach społecznościowych, a może jeszcze bloga, sklepu lub sklepiku na platformie sprzedażowej dla rękodzielników, pilnowanie terminów, faktur, itd... na to co lubimy najbardziej czasu zostanie już niewiele niestety i z tym trzeba się liczyć. U mnie najgorsze jest to, że ja kompletnie pracy sobie zorganizować nie potrafię. Dlatego muszę mieć obok kogoś kto robi to doskonale za siebie i za mnie. Na dodatek jestem typową sową i nie jestem w stanie tego zmienić- nocą doskonale mi się tworzy, a ostatnio także pisze ;) ale niestety rano muszę jak każda Matka Polka Rozwożąca zawieźć dzieci tam gdzie trzeba i zajrzeć do Warsztatu, na przykład po to by spakować zamówienia jakie składacie w naszym sklepie i nadać przez kuriera. Myślę, że gdybym się tylko lepiej zorganizowała byłabym milionerką.  Cenię sobie jednak wyżej pozostanie w zgodzie ze sobą samą no i planów nie robię :)
Jednakże do Was apeluję - PLANUJCIE SOBIE ROBOTĘ!

A teraz poważnie- na początku posta było o ludzkich relacjach to i teraz będzie. Chodzi mianowicie o nasze nastawienie do klientów i ich oczekiwań. 

JAK ROZMAWIAĆ Z KLIENTAMI?
  
   Liczycie się z różnymi często niełatwymi sytuacjami? Idealnie byłoby gdyby moja praca polegała na sprzedaży gotowych kartek, które klient wskazuje i ja tylko pakuję i kasuję. Niestety tak nie jest, bo nasze rękodzieło w wyniku dużego zapotrzebowania na pamiątki personalizowane musi się do tego zastosować. Jeśli ktoś zamawia kartkę na 18 urodziny dziewczyny będącej strażakiem (strażaczką chyba?) i wielbicielką futbolu jednocześnie to oczekuje kartki, która do tego nawiąże. Dlatego większość naszych realizacji odbywa się pod kontem konkretnego zamówienia. Na bieżąco, pod presją czasu i jak wspomniałam wytycznych. No i tutaj wychodzi ze mnie całe zło w tym momencie... Pojawia się klient, mówi grzecznie: "Pani zrobi takie jak tutaj, z takimi kwiatkami, ale w takim kolorze, plus jeszcze taki i taki kolorek, no i może jakieś elementy nawiązujące do pasji, zawodu i koniecznie drugiego imienia". I cały problem z głowy, bo nad czym mam dumać, jak już wszystko palcem pokazano, teraz tylko myk, myk i gotowe :)
A ja złośliwa nic sobie z tego nie robię... tworzę po swojemu, o zgrozo! Po prostu ignoruję zamówienia swoich klientów! Dlaczego? Wbrew pozorom po to by do mnie wracali. Poukładajmy to sobie:

#ktowienajlepiej Większość osób przychodzących do nas po kartkę coś z naszej lub innej galerii prac widzieli, ale to najprawdopodobniej mały ułamek wszelkich kartkowych możliwości. Jeśli jesteśmy na prawdę kreatywni to przy każdym zamówieniu pojawia się nowy pomysł, na dodatek co chwilę wpada nam w ręce nowy papier, dodatki, wykrojniki, i techniki. Dlaczego miałabym klepać kolejną identyczną pracę, jeśli po pierwsze ma być WYJĄTKOWA, po drugie - nie mam żadnej frajdy z tworzenia, po trzecie już nigdy tak samo mi się nie uda, a po czwarte WIEM LEPIEJ. 
Zołza ze mnie- nie zrobię czegoś pod dyktando. Jak reagują klienci?
Różnie- najwięcej jest bardzo zadowolonych, nieco mniej po prostu zadowolonych, a niezadowolonych? Mały odsetek dosłownie, który byłby znacznie większy jeśli tworzyłabym wbrew własnej wiedzy, umiejętnościom i intuicji. Powstałyby wtedy dziwne hybrydy niezbyt podobające się także zamawiającym. Oczywiście to nie jest tak, że jestem zachwycona wszystkim co robię, bez przesady! Zołza jestem, ale trochę samokrytyki jeszcze zachowałam ;) 
I coś ważnego wyhodowałam przez te parę lat...

#pewnoscsiebie tego co potrafię, co mówię, co wiem w relacji z klientem. To chyba oczywiste nawet jeśli nie byliście nigdy na żadnym szkoleniu dla osób zajmujących się sprzedażą. Jeśli nie wierzysz w to co mówisz do drugiej osoby, dlaczego Twój rozmówca miałby Ci zaufać? Z tego co wiem, początkującym zawsze najtrudniej jest podać cenę za oferowany produkt. 
Ręcznie robiona kartka najczęściej kosztuje około 15zł. Dużo czy mało? Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Nie wiadomo dlaczego, zaczynamy patrząc z najniższego... nawet jeśli już robimy piękne prace, które nam samym się podobają, ta cena jest dla nas jakaś niebotyczna. Wypowiadamy ją ze ściśniętym gardłem obawiając się reakcji i zastanawiając się czy "to w ogóle się może komuś podobać?" Reakcja drugiej strony niestety jest często taka, jakiej się spodziewaliśmy- "Ile? Myślałam, że..." i tutaj różnie to tam się może w zależności od kontekstu kończyć. 
   
   Dlatego bądźcie pewni każdego wypowiadanego słowa, ale pewnością popartą wiedzą, a nie cwaniactwem, bo to czuć na kilometr.

#czyndrugiemu Nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe, czyli traktuj klienta w sposób, jaki samemu chciałbyś być traktowany. Zrozum i wysłuchaj, dokładnie wypytaj, ale bez przesady! Nie otwieraj furtki, po której przekroczeniu usłyszysz całą litanię szczegółowych wytycznych, bo nie są tak na prawdę potrzebne. A przede wszystkim doceniaj klientów typu "Tak, jak Pani zrobi będzie ładnie"- to gatunek szczególny i cieszcie się każdym spotkaniem z nim! Nie wciskajcie gorszej pracy, bo wszystko mu się da wcisnąć. Wręcz przeciwnie- zróbcie coś na prawdę pięknego! Dzieli się ten nasz wyjątek na dwie mniejsze pod grupy, z których pierwsza może być jednak ukrytym pod miłą aparycją złem wcielonym, a druga (całe szczęście tych jest duuuużo więcej) kontynuacją pierwszego miłego wrażenia także przy odbiorze zamówionej kartki. Wróćmy jednak do naszego zła. 
"Pani zrobi jak uważa" -pada przy zamówieniu, a przy odbiorze: "Inaczej to sobie wyobrażałem/łam". Dlaczego nam to robi? Tu chyba następny podział powinniśmy ustanawiać- naciągacz, albo nieświadomy. Naciągacz udaje niezadowolonego, bo w ten sposób może wymusić na nas gratisik albo obniżenie ceny, a drugi po prostu nie potrafi się komunikować i zapomniał dodać, że osoba, dla której zamawia kartkę, nie znosi kolorów fioletowego, różowego, zielonego, niebieskiego, czerwieni, turkusów, szarości i w sumie za żółtym nie przepada, kwiatki uważa za kiczowate, motylki przywodzą jej na myśl jakieś traumatyczne wspomnienie z dzieciństwa, a kartka miała być okrągła, bo symbolika z tym związana... itd, itp... Pierwszemu od razu mówimy, że nie musi kartki odebrać i ma prawo zwrotu (odpuści i tak kupi), drugiemu wytłumaczmy w jaki sposób robi się zakupy i poprawmy jeśli mimo wszystko jest sympatyczny, a my mamy na to jeszcze czas. 

#cenaczynicuda Tutaj nie napiszę o promocji tylko o rzetelnej wycenie. Liczycie materiały i godziny pracy, na pewno nie wg najniższych na rynku. Poniekąd o tym pisałam już w poprzednim poście. Zrobienie kartki powinno nam zająć kilka minut.

To ten moment posta, w którym zołza we mnie widzi oczyma wyobraźni jak co niektórzy opluwają swe monitory:
"Jak to kilka minut?! Godzin!!! Godzinami się przecież tworzy dzieła!"
Tak, ale nie za 15zł. Milionerkami z tych kartek nie będziemy, ale jakaś rentowność być musi!

Przetrzyjcie te oplute monitory i wskakujemy z powrotem w temat

Kartka to nie wszystko, tworzymy przecież zaproszenia, upominki, boxy itd... nie zaniżajmy cen, bo skutek będzie wręcz odwrotny- zbyt niska będzie zawsze budzić podejrzenia, a wyższa da Wam możliwość spokojnego pokrycia kosztów i ewentualnego pola manewru do tworzenia promocji. Mamy ogromne szczęście tworzyć w momencie kiedy rękodzieło stało się modne i pożądane. Jest na nie popyt i duża świadomość kupujących co do cen, trendów i jakości. Kiedyś napiszę Wam o tym, jak to wyglądało 20lat temu, kiedy próbowałyśmy przekonywać wraz z mamą wszystkich wokół, że to co ręcznie zrobione jest dużo bardziej wartościowe od tandetnej masówki, bo taka właśnie wtedy zalewała nas, mimo, że o Alli Express nikt jeszcze nie słyszał... Ale to nie dzisiaj bo mi już tutaj na prawdę uciekniecie, widząc to rozpasanie, czy rozpisanie ;)

   I tak ładnie udało mi się przejść płynnie do obiecanego wątku:

CO NAJLEPIEJ SIĘ SPRZEDAJE?

   Piękne rękodzieło. Każdy z Was, kto czyta tego bloga zaglądał nie raz na platformy sprzedażowe, a może już z nich korzystacie? Zapewne wpadacie na strony z produktami w bardzo wysokich cenach. Co w nich jest takiego wyjątkowego? Coś, co siedzi w nas od dziecka często. Nie chęć zysku i szukanie na siłę "Na czym tu można zarobić?", ale PRAWDZIWA PASJA. Bądźmy autentyczni, oryginalni, podnośmy kwalifikacje- jak w każdym zawodzie to właśnie to przynosi sukces. Dlatego najlepiej zawsze sprzeda się coś, co zrobimy najpiękniej. Może będą to kartki 13x13cm, albo zaproszenia, może boxy, lub inne formy przestrzenne? Twórzcie, a będzie Wam dane ;) 

    Ilustracją do dzisiejszego posta jest scrap na sprzedaż (może mi się oberwać od konserwatywnych scraperek...) Ilustracja do wcześniejszych wynurzeń na temat klient swoje, a ja swoje. zdjęcie miało być tak wkompnowane, jak praca z moją Maryśką. Stoi w Warsztacie, klientki zwracają uwagę często na scrapy i blejtramy z portretami moich bliskich i często nie widzą, że ta praca to tło dla nich, skomponowana z nim i na warunkach podyktowanych przez tematykę i kolory ze zdjęcia. Czasami bardzo trudno to wytłumaczyć i poddajemy się wiedząc, że trzeba będzie szukać kompromisu. W tym wypadku zdjęcie było dość duże, pozowane i kolorystyka nie pasowała do wytycznych, ale chyba jakoś wybrnęłam, a radocha z tworzenia była, bo w końcu wykorzystałam jedną z tych fantastycznych folii 13@rts!
Pozostałe produkty wrzucę wraz z dodatkowymi zdjęciami i filmikiem, by pokazać cały efekt jutro na  bloga firmowego

  
Tymczasem oprawiony scrap prezentował się tak:



A co w kolejnym odcinku?
Konkrety: ile co kosztuje, czy jest konieczne itd
I to nie tylko w kontekście pracowni, ale również opłat związanych z prowadzeniem działalności i zmianami w przepisach!
Oczywiście ja o tym nie mam bladego pojęcia, wypowiedzą się fachowcy, podam też namiary do rzetelnych źródeł informacji.




Komentarze

  1. Ja wiem, ja wiem kto jest Twoją ksiegową :)
    A tak na poważnie to nawiąże do rozmów z klientami... rozmowy zawsze są trudne. Ja na co dzień pracuję w innej branży - określmy to jak administracyjno-budowlana. Nie ma nic gorszego niż niepewny fachowiec. Po to się coś komuś zleca by otrzymać efekt. Nie zawsze on bedzie taki jak początkowo sobie założymy, ale ma on być najlepszy możliwy :) To samo powinno się tyczyć rękodzieła. Rozmowa jest ważna ale by ją prowadzić trzeba być pewnym swoich umiejętności i świadomym możliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Elu, masz rację w każdej branży zasady i relacje będą takie same, krótko mówiąc- robota jak każda inna :)

      Usuń
  2. Wspaniały, kolejny tekst o bliskiej memu sercu tematyce. 🙂 Dziękuję!
    Mam to szczęście, że w 99 procentach klienci zdają się na mnie. Ci, ktorzy "przychodzą" po raz pierwszy: oglądajac moj blog, zostawiają wszystko mnie, oczywiście, podając niezbędne dane do personalizacji, a ja najczęściej, zanim zgłoszą się po odbior, wysyłam zdjęcia gotowej pracy, a stali, dzwonią po kartki czy inne projekty bez zbędnych pytań i przychodzą po gotowa "w ciemno". 🙂 Miałam kilka razy przypadki zamówień takich, ze Pani przesłała mi zdjęcia zaproszeń z allegro za 4 zł. z peosba czy zrobię jej to o połowę taniej. Odmówiłam, oczywiście, pokrótce tłumacząc, że nie zajmuje się takim "rękodziełem", odsyłając je do owego sprzedawcy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony komentarz. Zapraszam ponownie!