Czy opłaca się cokolwiek robić?

   


   W miniony piątek nie ukazał się post z cyklu "Czy opłaca się robienie kartek na sprzedaż?". Pomysł na niego i cała moja pisanina jest jak pewnie zauważyliście trochę jak ja- z emocjami na wierzchu i momentami może chaotyczna. Jednak celem było najbardziej rzetelne, jak tylko potrafię ukazanie mojej rzeczywistości w próbie prowadzenia działalności opartej na tworzeniu rękodzieła, kartek konkretnie. Temat jest mega rozległy, wielowątkowy, stąd konieczność zrobienia cyklu. Nie chciałam tworzyć czegoś, co będzie wydmuszką z krzyczącym i chwytliwym tytułem i kompletnie nieprzydatną, banalną treścią jakich wiele w sieci na wszystkie możliwe tematy. W czasie kiedy ukazały się pierwsze posty, u mnie pojawiały się kolejne spostrzeżenia i tematy, których wcześniej nie zaplanowałam, bo jak wspominałam- nie potrafię planować. Wiedząc o konieczności dopracowania 4 części, dotyczącej składek ZUS, opodatkowania i tym podobnych kwestii,  by była oparta o rzetelne informacje, a nie na szybko ściągnięte cokolwiek z internetu, postanowiłam zrobić tygodniową przerwę na dopisanie tego, co trzeba. Nie chciałam zatrzymywać się tylko na naszej firmie (tutaj mimo zakręcenia i roztrzepania wiem przecież doskonale ile czego i za co płacę), zależało mi na opisaniu dużo szerszego kontekstu, tym bardziej, że zmieniające się od tego roku przepisy pozwalają na spojrzenie na własną działalność gospodarczą w innym świetle.
    Po czym dzisiaj oczywiście jak to ja- w emocjach i bez czekania aż opadną postanowiłam dodać jeszcze jeden post. Dlaczego? Bo przez przypadek trafiłam na coś, co momentami za bardzo przypominało mi  moją publikację sprzed kilku lat "Scrapowanie czy zarabianie?" oraz  temat z artykułów o zarabianiu na kartkach. Oczywiście można zakładać, że w tej branży wszyscy mamy podobne spostrzeżenia i wnioski, ale w tym konkretnym przypadku podobieństwo w kilku miejscach sprawiło, że trochę mnie to zniesmaczyło. Wspomnianego bloga nie podlinkuję, żeby nie robić reklamy. Zapewniam, że nic więcej ponadto co ukazało się w moich postach tam nie znajdziecie, a dodane kwestie były niestety pełne nieścisłości. I tak na prawdę chyba te nieścisłości zmotywowały mnie dzisiaj do napisania tekstu, jaki właśnie czytacie.  Dla przykładu- stwierdzenie, że im wyższa sprzedaż tym wyższe wydatki na wysyłkę, to oczywiste, ale przecież to każdy klient płaci nam za dostarczenie towaru, więc nie pokrywamy tego z własnej kieszeni, jak sugeruje tekst. Podana kwota ZUSu preferencyjnego także była mijająca się z prawdą. Tak jak informacja, że sprzedając rękodzieło przez internet ponosimy koszty własnego serwera. Doradzanie komuś, by skupił się przez osiem godzin tylko na jednej dziedzinie rękodzieła i nie łapał się wszystkiego na raz jest prawdą, ale dlaczego kilka linijek niżej znajdujemy poradę, by jeszcze dodatkowo zająć się zupełnie inną branżą, bo z samego rękodzieła żyć się nie da... Na prawdę takie porady są przydatne?
    Swój pierwszy post o prowadzonej działalności pisałam, mocno pod wpływem impulsu, zresztą ja zawsze ulegam emocjom i robię tak, jak mi serce dyktuje. Jakoś do tej pory tego nie żałowałam. Bądźmy sobą - autentyczność nie tylko w rękodziele jest wskazana. Nie pisałam zgodnie z poradnikami głoszącymi złote zasady dotyczące blogowania, ale po swojemu i najlepiej jak potrafię. Zresztą od samego początku aż do teraz, zarówno bloga jak i fanpage prowadzę intuicyjnie, bez wczytywania się we wszystkie  mądre porady, jak sobie podnieść statystyki, bo tych i tak nie umiem śledzić i analizować. Facebook tnie zasięgi i już mamy wysyp poradników o tym jak to przekuć we własny sukces... Czyżby?
   Prawdziwy wysyp mamy także w publikacjach nierzetelnych, pustych, lub nawet mylących w każdej możliwej dziedzinie. Celebrytki wmawiające, że miód leczy cukrzycę, albo że najwięcej białka jest w gęsim smalcu. Porady prawne zebrane na blogu przez osoby kompletnie nie znające się na przepisach prawa i nie rozumiejące większości zagadnień, czy blogi kulinarne kopiujące cudze przepisy, gdzie osoby, które się tego dopuszczają czasem nawet nie pokuszą się  o wypróbowanie ich we własnej kuchni. Niestety Internet to w tej chwili ogrom bezsensownych, czy wręcz niebezpiecznych w takim czy innym sensie publikacji, a treści wartościowe są ukryte jak igła w stogu siana :(  
    Ja nie szukam nigdy przy pomocy wyszukiwarki rozwiązań dotyczących problemów zdrowotnych lecz idę do lekarza (muszę być już na prawdę, bardzo, bardzo chora ;)) Nie polegam opinii blogerek dotyczących kosmetyków, bo nie wierzę w ich obiektywizm, pytam znajomej kosmetyczki, bo wiem, że jej wiedza i obiektywizm dadzą mi prawdziwy obraz. Dlatego właśnie zdecydowałam się pisać o rękodziele- wychowywałam się w domu, gdzie praca rąk własnych była oczywistą częścią życia, a sprzedając swoje prace już od kilku ładnych lat mam także spore pojęcie o zarabianiu na nim. Wracając do tematu w tytule posta 
"Czy opłaca się robić cokolwiek?" odpowiem Wam - NIE.
Cokolwiek na pewno nie, bo jak już pisałam we wcześniejszych postach- podrabianie innych bo się nam wydaje, że na tym zarabiają kokosy nie ma sensu. Natomiast robienie tego w czym jesteśmy najlepsi- na pewno tak. Takim banałem kończę na dzisiaj, życząc Wam miłego niedzielnego wieczoru. 


 

Komentarze

  1. Święte słowa! Grunt, to robić co się kocha. Nawet zarobkowo (a moze tym bardziej?). Ale najważniejsze by pozostać sobą i siebie wyrażać! Pozdrawiam ciepło! I życzę wiele wytrwałości! 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba masz kobieto jakiś problem ze sobą i swoimi emocjami, ponieważ w ciągu jednego dnia w trzech miejscach w sieci odniosłaś się do naszego postu i to jeszcze powtarzasz wszędzie swoje brednie :D Nie odczytałaś nawet odpowiedzi na komentarz na naszym blogu, w którym tłumaczymy, że nie przekazujemy nierzetelnych informacji, tylko po prostu Ty nie potrafisz czytać ze zrozumieniem :D Na początku nas to śmieszyło, teraz nas to już mocno irytuje. Gdzie i ile razy mamy napisać, że w żaden sposób nie inspirowaliśmy się Twoimi tekstami, ani z obecnego cyklu, ani tym pierwszym (tamtego nawet nie czytaliśmy w sumie chyba nigdy) - bo są dla nas zupełnie niewartościowe w odniesieniu do tego, o czym chcemy pisać. Skoro nasze treści są takie nierzetelne i "puste", to dlaczego aż 4 sklepy scrapbookingowe zaproponowały nam współpracę? Wszyscy dookoła są debilami, a Ty jesteś idealna i wszystko wiesz najlepiej? Przerażające...

    OdpowiedzUsuń
  3. przerażający jest poziom Pani komentarza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne w jakimś stopniu tak, nie jestem osobą, którą łatwo wyprowadzić z równowagi, natomiast z jednej notki na niniejszym blogu wyczytać można, że 1. moje teksty są niewartościowe, 2. piszę o czymś, na czym się nie znam (naprawdę?), 3. popełniam błędy merytoryczne, tym samym robiąc krzywdę ludziom (o błędach wspomina Pani po raz trzeci, a pofatygowała się Pani, by przeczytać odpowiedź na komentarz na naszym blogu? Nigdzie nie pisaliśmy o tym, że trzeba Z WŁASNEJ KIESZENI WYŁOŻYĆ NA PRZESYŁKI, powiela Pani nieprawidziwe treści dotyczące naszego artykułu, co jest nie tylko niemiłe, ale wręcz krzywdzące i w naszym odczuciu zakrawa na czarny PR), 4. Zrzynam bezczelnie pomysły od innych. Jestem osobą z wykształceniem filologicznym, posiadam 12-letnie doświadczenie w copywritingu i seo-copywritingu i naprawdę wiem, w jaki sposób budować treści w internecie, by spełniały WSZYSTKIE swoje założenia, łącznie z kryterium przydatności dla Czytelnika i rzetelności informacji. Nie cierpię, gdy ktoś wmawia mi, a przede wszystkim ludziom dookoła, że robię coś źle, gdy wiem, że nie robię i że jestem w czymś kiepska, gdy z całą pewnością wiem, że nie jestem. A już najbardziej nienawidzę, gdy ktoś mnie oczernia i oskarża, nie mając racji, ale idzie w zaparte i dalej to robi. Przyznaję, że powyższy komentarz napisałam pod wpływem emocji, jednakże nikomu nie wyrządzam tym krzywdy, a Pani nam niestety tak. Nie będę więcej uczestniczyć w tej dyskusji, bo ona do niczego nie prowadzi, mam tylko nadzieję, że weźmie Pani pod uwagę fakt, iż Pani opinia jest dla nas ogromnie krzywdząca, zwłaszcza, że pod wpływem emocji nie przyjmuje Pani do wiadomości racjonalnej argumentacji, a tylko powtarza niesłuszne zarzuty :(

      Usuń
    2. Przepraszam, ale przerażający jest poziom człowieka, który tak bezczelnie i bezpodstawnie oskarża drugiego człowieka... Wygląda to tak, jakby chciała Pani "rozhulać" sztucznie aferę dla poczytności. To boli.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony komentarz. Zapraszam ponownie!